Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: Wszystko się dzieje po coś

Po co? Aby wypełniła się wola Boża, a jest nią objawienie się Chwały Bożej.

Zapytacie może: ale jak? Po co? W jaki sposób? Odpowiem: nie wiem. I nie chcę za wszelką cenę skupiać się na tych kwestiach. Po prostu przyjmuje to w wierze. Chcę tak żyć: wypełniać wolę Bożą i w ten sposób stać się „Bożym fajerwerkiem”, czy raczej rakietą nośną, dwukierunkową: Niebo – ziemia i z powrotem!

Opowiem wam historię. Pozostawię ja póki co, bez komentarza. To Wy, Kochani Czytelnicy ją skomentujcie, pisząc choćby krótko, czy opowiedziana historia wyraźnie tłumaczy to, o czym wspomniałem w pierwszych zdaniach tego wpisu.

Miałem w seminarium kolegę. Po moich święceniach stało się tak, że poznałem nieco jego rodzinę. Spędziliśmy trochę czasu z sobą. Przynajmniej do momentu święceń kolegi. Po nich coś pękło w naszej relacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co to było. Potrzebowałem sporo czasu, by się połapać co to takiego. A było to tak, że podczas pewnego bardzo ważnego wydarzenia w życiu mego kolegi i jego rodziny, kiedy ta rodzina już krwawiła wskutek rany na jej ciele, kolega mój, zamiast lać balsam, jak mi się zdawało wówczas, wręcz polał ocet, czy terpentynę. Powiadam – byłem wtedy młodym, niedoświadczonym księdzem, 2 lata po święceniach, ale coś właśnie pękło. Z uroczystości szybko się usunąłem,  nie widząc zasadności tkwienia w miejscu, gdzie odgrywa się coś, co zdaje się być zaprawione fałszem, obłudą i nie wiem czym jeszcze.

Z kolegą kontakt trwał nadal, ale to już była chłodna relacja. Widziałem, że dzieje się z nim coś niedobrego. Unikałem pewnych spraw, by dać w ten sposób wyraz swej dezaprobaty dla pewnych zachowań, wyborów, etc. Kiedy indziej milczałem. W tym samym czasie w jego rodzinie powiększała się rana, rodzina się po prostu rozsypywała. Potem kolejna parafia u mnie, u niego także, kontakt był niemal zerowy. Tylko od innych słyszałem, że z kolegą się dzieje coraz gorzej. Spotykałem się tez przy tej okazji z zarzutem, że wyolbrzymiam, czepiam się. Pominę szczegóły. Kolega jakiś czas temu porzucił kapłaństwo.

Kwas, który rozlał na początku swej drogi kapłańskiej nie tylko skwasił, by nie rzec, skisił mu masę spraw, ale też wypalił wielką pustynię, zgliszcza. Nie powiem, dziś ja także poczuwam się w jakimś stopniu winnym tego wszystkiego.

To doświadczenie boli mnie, kiedy o nim wspominam, teraz, kiedy je spisuję także. Widzę i wiem jednak teraz więcej, wiem – nie w sensie naukowym a raczej egzystencjalnym i duchowym, że to, co jest moim życiem, co wybrałem świadomie i czemu towarzyszył i nadal towarzyszy niemały wysiłek, jest darem danym po to, by służył tak innym, jak i mnie. Bym jako część Bożej Budowli, służył na rzecz Jej całej. W każdym czasie, na miarę powołania, jakim zostałem obdarowany. I wiem, że zaniedbując się w tym dziele, skazuję siebie na – jakkolwiek to brzydko brzmi, to jednak użyję po raz drugi tego słowa – skiśnięcie. I że wokół mnie wypali się wielka pustynia zgliszcz, które nie będą dla mnie bez znaczenia w dniu sądu Bożego.

Wierzę, że dla mego kolegi Pan Bóg ma przygotowaną akcję ratunkową. Was jednak proszę o modlitwę za mego współbrata w kapłaństwie, choć porzucił sutannę. Nie on jeden zresztą.

Informacje o Ks. Marek

Jestem w drodze do wolności. Zapraszam chętnych do towarzyszenie w tej podróży,a przy okazji także do dzielenia się doświadczeniami trudu dążenia do wolności.
Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: Wszystko się dzieje po coś

  1. madzia pisze:

    A moze to porzucenie przez Księdza kolegę kapłaństwa było po to aby inni spojrzeli trochę inaczej i nie to aby odrazu porzucali kapłaństwo tylko np:po to aby utwierdzili się,ze dobrze ze są.
    A dla Ksiedza kolegi skoro wierząc że Pan Bóg ma na nas plan może i na niego miał i jak widac nie był to plan bycia Księdzem ale byciem np:głową rodziny.

    Polubienie

    • Ks. Marek pisze:

      Tak pani Magdo, wszystko jest po coś. Tajemnica to wielka w odniesieniu do każdego z nas praktycznie. Bóg ma umiłowanie w ukrytej prawdzie i cały czas motywuje nas do jej odkrywania w naszym życiu.

      Polubienie

  2. Ewa P. pisze:

    Odejście do stanu świeckiego to dramat człowieka, który znalazł się na skrzyżowaniu, a dla Kościoła nadszarpnięcie zaufania, którego bardzo trudno odbudować.
    Natomiast Ksiądz otrzymał nowe doświadczenie, miał okazję przyjrzeć się temu z bliska, co potwierdziło Księdza motywację w osiąganiu dojrzałości w kapłaństwie.
    Jak bardzo dużo pokus czyha na księży, chociażby wszelkie rozmowy z ludźmi niewierzącymi, jak i słabej wiary, ale z kolei tym ludziom „staje”( też myślę, ze nie jest to zbieg okoliczności) wybrany Ksiądz, którego można obdarzyć zaufaniem.
    Na koniec zacytuję papieża:”Prośmy o umocnienie w wierze, by stawać się dla nnych znakiem i narzędziem miłosierdzia”-dla Księży, wszystkich ludzi oraz dla Księdza, ktory odszedł.

    Polubienie

    • Ks. Marek pisze:

      Tak Pani Ewo, to wszystko prawda. Bóg nikogo nie zostawia na pastwę losu. Cały czas nas ratuje, zbawia.
      Modlitwa to podstawowy przejaw tej troski Pana Boga. Wszak Kościół o XXI stuleci modli się codziennie za wszystkich.

      Polubienie

  3. A. pisze:

    To bywa bardzo trudne, ale też chcę tak żyć i wierzyć w to. To chyba pomaga przejść przez trudy życia bez niepotrzebnych, złych emocji, które nic dobrego nie dają. Z nadzieją na obranie spraw właściwego kursu. Nic tylko brać z Księdza przykład i dzięki za przypomnienie.
    Wspieramy modlitwą wszystkich kapłanów.

    Polubienie

    • Ks. Marek pisze:

      Zawstydzasz mnie Aniu, troszkę 🙂 (z tym przykładem)
      Co zaś do całości wpisu: Po to Jezus dał nam Kościół, a nade wszystko łaske wiary, by to On niósł nasze ciężary, i byśmy z Niego czerpali siły potrzebne do pokonywania trudów życia. Pokonując je, uczymy się zarówno żyć, jak i bardziej wierzyć.

      Polubienie

  4. Agnieszka pisze:

    Wszystko co sie nam zdarza juz kiedyś sie wydarzyło. Glupcem ten kto nie uczy się na cudzych błędach więc ksiądz niejako „uratowany” przez upadek drugiego. Wszystko juz kiedyś zostało spisane i każdy komentarz odnaleźć można Świętej Księdze.
    Zatem niech mój komentarz będzie słowami już zapisanymi.
    Koh 9, 1-12
    „Bo wszystko to rozważyłem i wszystko to zbadałem. Dlatego że sprawiedliwi i mędrcy, i ich czyny są w ręku Boga – zarówno miłość, jak i nienawiść – nie rozpozna człowiek tego wszystkiego, co przed oczyma jego się dzieje. Wszystko jednakie dla wszystkich: Ten sam spotyka los sprawiedliwego, jak i złoczyńcę, tak czystego, jak i nieczystego, zarówno składającego ofiary, jak i tego, który nie składa ofiar; tak samo jest z dobrym, jak i z grzesznikiem, z przysięgającym, jak i z takim, którzy przysięgi się boi. To złem jest wśród wszystkiego, co się dzieje pod słońcem, że jeden dla wszystkich jest los. A przy tym serce synów ludzkich pełne jest zła i głupota w ich sercu, dopóki żyją. A potem – do zmarłych! Bo któż stanowi wyjątek? Wszyscy żyjący mogą jeszcze mieć nadzieję – bo lepszy jest żywy pies niż lew nieżywy – ponieważ żyjący wiedzą, że umrą, a zmarli niczego zgoła nie wiedzą, zapłaty też więcej już żadnej nie mają, bo pamięć o nich idzie w zapomnienie. Tak samo ich miłość, jak również ich nienawiść, jak też ich zazdrość – już dawno zanikły, i już nigdy więcej udziału nie mają żadnego we wszystkim, cokolwiek się dzieje pod słońcem. Nuże więc! W weselu chleb swój spożywaj i w radości pij swoje wino! Bo już ma upodobanie Bóg w twoich czynach. Każdego czasu niech szaty twe będą białe, olejku też niechaj na głowę twoją nie zabraknie! Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia, których ci [Bóg] użyczył pod słońcem. Po wszystkie dni twej marności! Bo taki jest udział twój w życiu i w twoim trudzie, jaki zadajesz sobie pod słońcem. Każdego dzieła, które twa ręka napotka, podejmij się według twych sił! Bo nie ma żadnej czynności ni rozumienia, ani poznania, ani mądrości w Szeolu, do którego ty zdążasz. A dalej widziałem pod słońcem, że to nie chyżym bieg się udaje, i nie waleczni w walce zwyciężają. Tak samo nie mędrcom chleb się dostaje w udziale ani rozumnym bogactwo, ani też nie uczeni cieszą się względami. Bo czas i przypadek rządzi wszystkim. Bo też i nie zna człowiek swego czasu, jak ryby, które się łowi w sieć zdradliwą, i jak ptaki w sidła schwytane. Jak one, tak uwikłani zostaną ludzie w złej chwili, gdy spadnie na nich znienacka.”

    Polubienie

Proszę, wypowiedz się

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.