Rozgrzeszenie z procedury in vitro

Jakiś czas temu na blogu zamieściłem wpis: Za co mogę nie otrzymać rozgrzeszenia. Poza tym, od parunastu w sumie tygodni obserwuję, że bardzo wiele osób trafia na mego bloga właśnie poprzez szukanie odpowiedzi na to pytanie: kiedy otrzymam/bądź nie otrzymam rozgrzeszenie przy spowiedzi świętej. Jest to wiadomość o tyle dobra, że oznacza fakt szukania wolę zmiany dotychczasowego życia, przemiany na lepsze ponieważ jest tu zalążek chęci odejścia od grzechu, próba zerwania z nim. Rozgrzeszenie bowiem to domena życia duchowego, moralności, a więc tej części ludzkiego życia, która jest zorientowana na Boga i religię.

Dotarło dziś do mnie, że wzmiankowany wpis należy koniecznie uszczegółowić. Dodać informacje n/t pewnej stosunkowo nowej, szczególnie w Polsce rzeczywistości, jaką jest kwestia zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro).

Znalazłem rzeczowe, krótkie opracowanie tej sprawy. Można się z tym opracowanie zapoznać poprzez lekturę tego oto tekstu. Jest to co prawda artykuł skierowany przede wszystkim do kapłanów, którzy udzielają posługi sakramentalnej, nie mniej jednak, również penitent, a więc osoba chcąca się wyspowiadać, może też dzięki wiedzy z tego tekstu konkretnie przemyśleć decyzję, która niesie za sobą określone konsekwencje.

W tym wpisie zasygnalizuję krótko, że trwając twardo przy procedurze zapłodnienia pozaustrojowego osoba jest w niedyspozycji do przyjęcia rozgrzeszenia. Te osoby to: małżonkowie chcący za wszelką cenę „mieć” dziecko; medycy, którzy zabieg(i) wykonują oraz prawodawcy, którzy prawne podstawy ku moralnemu nieładowi tworzą.

Ktoś, kto już jest „post factum” in vitro, doszło już do rozwiązania, za samo poddanie się procedurze nie sprowadza an siebie kar kościelnych, tzw ekskomuniki – o ile nie  miała miejsca w trakcie procedury aborcja selektywna. Zakładając, że aborcja nie miała miejsca, penitenci (oboje! kobieta i mężczyzna) powinni liczyć się z tym, że zadośćuczynienie będzie adekwatne do wykroczenia. Chodzi o to, że wyznanie tego rodzaju wykroczeń wymaga konkretnej i zobowiązującej formalnie restytucji. To na przykład konieczność podjęcia Dzieła Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego; finansowe wsparcie na rzecz troski o życie poczęte, pielgrzymka do któregoś z sanktuariów wskazanego przez penitenta, etc. Generalnie, są to sprawy praktycznie identyczne, jak w przypadku zadośćuczynienia za grzech aborcji.

To chyba tyle. Jeśli ktoś by chciał jakichś szczegółów, to proszę o komentarz.

Informacje o Ks. Marek

Jestem w drodze do wolności. Zapraszam chętnych do towarzyszenie w tej podróży,a przy okazji także do dzielenia się doświadczeniami trudu dążenia do wolności.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Formacja Sumienia, Rebelya, Szkoła duchowych twardzieli, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

58 odpowiedzi na „Rozgrzeszenie z procedury in vitro

  1. Asia pisze:

    Fajnie, że znalazłam taką dyskusję 🙂 Ja też mam dzieci z in vitro, ale Pan tak mną pokierował, że zło obróciło się w dobro. Teraz jestem głęboko wierząca, wiem, że prowadzi mnie Duch Św. Mam jeszcze kilka zamrożonych zarodków i pragnę z całego serca pozwolić im żyć. Wiem, jakie to wszystko jest trudne w sytuacji, kiedy tak bardzo chce się mieć dziecko. Tylko, że dla Boga największym zranieniem jest to, że przestajemy Mu ufać, powierzać swoje problemy i dramaty i robimy wszystko po swojemu. Ze swojej strony mogę doradzić osobom wierzącym, planującym in vitro, żeby nie ustawały w modlitwie i ufały w to, że Pan pokieruje wszystkimi ich sprawami i zadba o to, by byli szczęśliwi. Ja też się źle modliłam – aby Bóg dał mi dziecko z in vitro. A to trzeba się modlić o to, by dobry Bóg spełnił nasze marzenie zgodnie ze swoją wolą. Powodzenia kochani!

    Polubienie

    • Ks. Marek pisze:

      „Mam jeszcze kilka zamrożonych zarodków” brzmi dość przedmiotowo, prawda? Niekoniecznie można chcieć podejść personalistycznie do tego stanu rzeczywistości, jaki jest, że życie ludzkie powinno znaleźć dopełnienie w tym, iż jest przyjęte przez rodziców. Zatem proszę Pani o podejście z pozycji wielkoduszności do sytuacji, o jakiej Pani pisze.

      Ja zaś, katolikom planującym in vitro mówię: w imię Chrystusa obecnego w Kościele – opamiętajcie się!

      Polubienie

      • Asia pisze:

        Może i zabrzmiało przedmiotowo, ale myślę, że Bóg nie obraża się za używanie medycznych określeń. I tak najważniejsze jest to, co w sercu człowieka. Znam sytuację od drugiej strony, sytuację, w której zagubieni rodzice, zmęczeni czekaniem, zwyczajnie cierpiący psychicznie z powodu braku maleństwa, chwytają się różnych rozwiązań podsuwanych im przez świat, przez lekarzy, przez bliskich. Cierpienie jest tym większe, że będąc wierzącymi, czują, że jakoś to sumienie drapie. Niemniej jednak musiałby się zdarzyć cud nawrócenia (a łaska ta, jak wiemy, płynie od Boga, a nie z nas samych), żeby ci ludzie uwierzyli Panu i oddali Mu całkowicie swoje sprawy. A tymczasem zły działa w takich sytuacjach ze wzmożonym zaangażowaniem. Dlatego nam nie potrzeba kolejnych pouczeń, jaki to ciężki grzech bierzemy na siebie. Nam potrzeba, aby się za nas szczególnie modlić, o nawrócenie, o zaufanie Panu w trudnościach. Potrzeba nam być wśród ludzi, którzy chodzą w Duchu Św., abyśmy i my poddali się całkowicie Jego działaniu. U mnie tak się stało – ale dopiero po latach od in vitro. Ktoś powie, że za późno, a ja wierzę, że tak miało być, Bóg dopuścił grzech w moim życiu, żeby następnie mnie całkowicie przemienić, oczyścić i wysłać w świat z przesłaniem. Chwała Panu!

        Polubienie

      • ec pisze:

        Jeśli ktoś jest katolikiem hmmn… wiara kontra nadzieja…posłuszeństwo nauczaniu kościoła kontra pragnienie macierzyństwa… Malo kto na tyle ufa słowom księży by zrezygnować z tej małej iskierki nadziei… Ja powoli jestem coraz dalej od kościoła, nie powiem ze jestem wolna od wątpliwości, albo nawet wyrzutów sumienia bo niby powinnam być posłuszna zasadom swojej wiary… Tyle ze ja nie widzę w ivf jakiegoś wielkiego zła… Owszem widzę zagrożenia, ale ja nie robię nikomu krzywdy, a juz na pewno nie moim własnym dzieciom, nawet jesli są ze mną tylko przez chwilę. Nie wiem czy jestem jeszcze katoliczką i czy kiedyś jeszcze pójdę do spowiedzi.

        Polubienie

        • Asia pisze:

          Bóg cierpi, bo Mu nie ufamy. Ja dopiero po latach widzę wiele rzeczy inaczej. Ale On nigdy mnie nie zostawił, nawet teraz rozwiązuje problem, z którym się borykam. W swojej miłości do mnie postanowił zdjąć ze mnie ciężar odpowiedzialności. Teraz mówi: ,,Bądź posłuszna, zaufaj Mi,, a ja niczego innego nie pragnę, tylko spełniać Jego Wolę 🙂 I mam z tego wielką radość :)) Ec wątpliwości są zawsze. Najważniejsze, żeby zaufać Panu, nawet jeśli kompletnie niczego nie rozumiemy.

          Polubienie

          • Ks. Marek pisze:
            1. Bóg nie może cierpieć: http://www.opoka.org.pl/slownik/ltk/niecierpietliwosc.html
            2. Bóg jest Prawdą, w związku z czym nie ma podstaw by twierdzić, by nas zwalniał z odpowiedzialności. „Amortyzuje ją”, bo np zapłatą za grzech jest śmierć, wszyscy grzeszymy, ale tez cieszymy się życiem, by móc pokutować za grzechy, niosąc swój krzyż wraz z Jezusem.
              To tak w kwestii korekty Pani wypowiedzi, co by inni czytający mieli jasność.
              Pozdrawiam!

            Polubienie

            • x pisze:

              Skoro nie moze cierpieć, to czemu św. Faustynie objawil sie Jezus slowami dokąd cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będzieć? To co? 1. Faustyna miala halucynajce? 2 Jezus robił sobie jaja? 3. Jezus nie jest Bogiem?

              Polubienie

  2. A pisze:

    Proszę o kontakt do Księdza z Częstochowy lub okolic, który wysłucha i nie potępi człowieka po procedurze in vitro.

    Polubienie

Proszę, wypowiedz się

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.