Parę dni temu na Twitterze po raz kolejny pojawił się w moich rozmowach temat synodu o synodalności. To ważne zagadnienie, więc i wiele się o nim mówi i tak powinno być. Wszak dotyczy ono Kościoła, a Ten to także, oprócz Boga, także i ludzie.
Link do Twitterowego wątku, do którego zawsze można wrócić.
Tutaj natomiast https://twittertwins.pl/synod/ link do blogu Pań Małgorzaty i Marii, które w swój tekst włączyły wypowiedzi z dyskusji twitterowej.
Będzie to też i dla mnie okazja, by temat synodu o synodalności jakoś sensownie integrować z tematycznie posobnymi dyskusjami, refleksjami, etc.
W tej notce chcę się pokrótce odnieść do kilku kwestii z notki blogowej na blogu Twittertwins
Autorki zwróciły uwagę na element słuchania, niezmiernie ważny w procesie trwania synodu. Od razu pojawiły się takie skojarzenia.
- Pan Jezus przez 30 lat słuchał, mówił raczej niewiele ponad to, co utrwalili ewangeliści. Dziś w czytaniu z listu św. Jakuba Apostoła było o języku, który choć mały, wielkie zniszczenia może poczynić. Tak więc warto każdemu z nas, kto ma się za katolika, ucznia Chrystusowego, członka Kościoła, powziąć refleksję w czasie synodu właśnie nad stopniem zaangażowania się w mówienie i słuchanie. Jak się te proporcje rozkładają. Ja już teraz widzę, że z dużo mówię a za mało słucham.
- Zalew lewicowych, neomarksistowskich nurtów, tak zwanych „Świeckich eschatologii” (seksualizacja, ekologizm, technicyzm, konsumpcjonizm jako współczesne bożki) są to wg mnie efekty tego przerostu mówienia nad słuchaniem. My, katolicy, zamiast faktycznie, w postawie ucznia Chrystusa, zasłuchać się w to, co Duch i Oblubienica mówią do Kościoła, żeśmy masę energii poświęcili na mówieniu o słuchaniu, czyli na zwykły feryzeizm. Pomijam fakt, że daliśmy się wciągnąć w rozgrywki ducha tego świata, pozwalając naszym oportunizmem albo co gorsza – poddając się pokusie władzy, bycia kimś znaczącym w tym świecie – na manipulacje dokonywane przez służby specjalne, agentów wpływu. Ledwo go tylko zasygnalizuję. Kto chce, ten znajdzie stosowne informacje na te tematy.
Wszytko to co wyżej napisałem daje mi nadzieję, że mogę na poziomie parafii zrobić coś, co pozwoli na próbę zainicjowania choćby zrąbka tego, co o sobie objawia Kościół w nauczaniu ojców soborowych Soboru Watykańskiego II. Nasze parafialne i kościelne i eschatologiczne „tu i teraz” mnie do tego obligują.